Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Apoteoza Prusaków we Wrocławiu

Treść

Według Muzeum Miejskiego we Wrocławiu, rozbiory Polski to "przyłączenie nadgranicznych ziem", a Prusacy nie byli tacy źli, ponieważ przyczynili się do rozwoju miasta i "asymilowali" mniejszości narodowe. Najwyraźniej dlatego zdecydowano, żeby ich tradycja była właściwie wyeksponowana, więc zwiedzający mogą zobaczyć pieczołowicie odrestaurowane pokoje dawnej siedziby Hohenzollernów, którzy tak niesławnie zapisali się w historii Polski.

Otwarta niedawno w Muzeum Miejskim wystawa stała "1000 lat Wrocławia", której jednym ze sponsorów jest Niemieckie Towarzystwo Kulturalno-Społeczne, zbiera dobre recenzje w prasie, więc wydawałoby się, że warto ją obejrzeć. Jednak zwiedzający, posiłkując się obszernym przewodnikiem po wystawie, mogą być cokolwiek zaskoczeni, kiedy przemierzając salę pruską ekspozycji, przeczytają w nim, że rozbiory to "wcielenie" przygranicznych terenów przez Fryderyka II wespół z carycą Katarzyną. - Te "przygraniczne tereny" stanowiły niemal połowę państwa pruskiego - przypomina prof. Grzegorz Kucharczyk, historyk z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Jak dodaje, bez ich posiadania i eksploatacji nie byłaby możliwa budowa mocarstwowej pozycji Prus. Natomiast autor tej części przewodnika, dyrektor placówki dr Maciej Łagiewski, próbuje odwiedzającym wystawę wmówić, iż "przyłączenie do Prus ziem polskich stworzyło jednocześnie dla wrocławskiej wytwórczości i handlu nowe, korzystne rynki zbytu". Profesor Kucharczyk tłumaczy autorom wystawy, że stworzenie tych nowych rynków zbytu osiągnięto m.in. poprzez upadek przemysłu tkackiego w Wielkopolsce.
Zwiedzający otrzymują jednak inny, wyraźnie złagodzony obraz Prus i rządzącej nimi dynastii Hohenzollernów, a portrety jej przedstawicieli możemy oglądać w salach wrocławskiego muzeum. Według dyrektora placówki, "mimo pewnych ograniczeń i zakazów w państwie pruskim za czasów Fryderyka II rozpoczął się proces asymilacji mniejszości narodowych i tolerancji religijnej". - Fryderyk II pojawił się we Wrocławiu i na Śląsku jako najeźdźca. Obłożył miasto kontrybucją, ograniczył prawa i przywileje, podwyższył wreszcie podatki - stwierdza prof. Tadeusz Marczak, kierownik Zakładu Studiów nad Geopolityką w Instytucie Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Wrocławskiego, który podniósł protest przeciwko wrocławskiej ekspozycji. - Fakt ten nie został należycie podkreślony w ekspozycji - dodaje. Podkreśla, że "z chwilą pojawienia się pruskich rządów rozpoczął się proces forsownej, przeprowadzanej metodami administracyjnymi germanizacji". I przypomina, iż Śląsk według badań historyków był wówczas krajem rdzennie polskim, tylko powierzchownie zniemczonym.
- Aneksja Śląska w 1742 r. to początek okrążania Polski przez Prusy - mówi prof. Grzegorz Kucharczyk. To wówczas zapoczątkowano tzw. teorię zaokrąglania, łączenia poszczególnych terytoriów państwa pruskiego. Historyk podkreśla, że to tak hołubiony Fryderyk II rozpoczął twardą politykę wobec Polski i Polaków, jaką potem kontynuowali Bismarck i hakatyści. - Fryderyk II należał do tych władców pruskich, którzy osobiście Polaków nienawidzili - podkreśla poznański historyk. Widać to m.in. w jego korespondencji z Wolterem. Dodaje, że wizja pruskiej racji stanu miała charakter antypolski.
- Absolutnie nie mogę zgodzić się z tym, że okres pruski jest zbytnio wyeksponowany, przez dużą część rządzili tu Niemcy - mówi nam rzecznik prasowy muzeum Ewa Pluta. Według niej, chciano zrekonstruować wnętrza Pałacu Królewskiego, gdzie mieści się placówka, który był wszak siedzibą królów pruskich. A okres pruski jest eksponowany tylko w jednej sali. - Na siłę nie mogliśmy wprowadzać elementów polskich, których po prostu nie było - zaznacza. - Nie mówimy też o wielu rzeczach, które dla Niemców są ważne - dodaje, wymieniając sprawę odznaczenia Żelaznego Krzyża, który w tym pałacu został ustanowiony. - To pierwsza prawdziwa, rzetelnie zrobiona wystawa o mieście - twierdzi Pluta.
Dyrektor biura prasowego urzędu miasta, pod które podlega muzeum, Paweł Czuma, podkreśla w rozmowie z nami, że dr Łagiewski należy do uznanych muzealników i władze miejskie mają pełne zaufanie do jego działalności. Dodaje, iż ekspozycja była oceniana przez specjalistów bardzo wysoko. Natomiast sprawa, czy dany okres jest zanadto wyeksponowany, jest w jego przekonaniu kwestią czysto ocenną.
- Nie było krytycznych uwag wobec działalności muzeum - mówi nam Piotr Babiarz, przewodniczący klubu radnych Prawa i Sprawiedliwości Rady Miejskiej Wrocławia. - Ale możemy sprawdzić tę sprawę i domagać się sprawozdania z działalności muzeum - dodaje.
- Wrocławska ekspozycja musi skłaniać do niewesołych refleksji nad mentalnością części wrocławskiej elity, tej, która kieruje się ideowo ubogą dewizą: bliżej jest nam do Berlina i Pragi niż do Warszawy - ocenia prof. Tadeusz Marczak. - Jest ona kolejnym dowodem na usiłowania jej reprezentantów mające na celu wbudowanie w świadomość historyczną polskich wrocławian obcej nam, często wrogiej, a nierzadko zbrodniczej tradycji - podkreśla uczony.
Zenon Baranowski
"Nasz Dziennik" 2009-07-31

Autor: wa