Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dlaczego Wrocław nie chce tego szpitala?

Treść

Siostry Boromeuszki zabiegają o utworzenie we Wrocławiu szpitala położniczego na 40 łóżek, które bardzo by się w stolicy Dolnego Śląska przydały. Obok szpitala funkcjonowałaby szkoła medyczna. Zakonnice mają nadający się do tego celu obiekt przy ul. Rydygiera. Ale szpital nie może powstać, bo brakuje zgody urzędników.

Z danych Dolnośląskiego Centrum Zdrowia Publicznego wynika, że w ostatnim dziesięcioleciu we Wrocławiu liczba porodów systematycznie wzrastała, natomiast liczba łóżek ginekologiczno-położniczych w szpitalach niestety się zmniejszała. W tej sytuacji wrocławianki coraz częściej decydują się na porody w innych okolicznych miastach, np. w Trzebnicy, Obornikach Śląskich, Oleśnicy czy Oławie. Problemy te są pochodną nie tylko malejącej liczby szpitalnych łóżek, ale i braku wykwalifikowanej kadry medycznej na miejscu.
Wychodząc naprzeciw tym problemom, Kongregacja Sióstr Miłosierdzia św. Karola Boromeusza w Trzebnicy postanowiła w zwróconym im w 2002 r. budynku przy ul. Rydygiera we Wrocławiu utworzyć niewielki, 40-osobowy szpital ginekologiczno-położniczy oraz szkołę kształcącą w trzech kierunkach: pielęgniarstwo, położnictwo i nauczanie o rodzinie. Już działają tutaj Zakład Opiekuńczo-Leczniczy oraz Dom Opieki Społecznej. Siostry uważają, że dołączenie do nich szpitala i szkoły rozwiązałoby wiele problemów społecznych we Wrocławiu.
Niestety, zrealizowanie tego pomysłu uniemożliwiają im skutecznie wrocławscy urzędnicy. Wycofując się z pierwotnych obietnic, powołują się na zasady finansowania tego typu inwestycji z pieniędzy publicznych i realia przyznawania funduszy unijnych na takie projekty. Dziwnym trafem są one niekorzystne dla sióstr.
Siostra dyrektor Ewa Jędrzejak SCB i jej zastępca - siostra Dorota Baron SCB, kierujące Fundacją "Evangelium Vitae", powołaną przez Kongregację do sprawniejszej realizacji tego planu, powiedziały nam, że pomysł na stworzenie szpitala zrodził się paralelnie do inicjatywy powołania szkoły medycznej. Obiekt szpitalny został zaprojektowany tylko na 40 łóżek, bo placówka ta ma być właśnie swoistą bazą dla kształcenia położnych. Chociaż tak mała placówka nie powinna wydawać się jakimś - jeśli tak to można w ogóle określić - "niebezpiecznym konkurentem" dla innych szpitali o tej specjalizacji, to jednak od samego początku jest tak właśnie postrzegana. Dlaczego? Może dlatego, że ma funkcjonować całkowicie inaczej niż wiele obecnie działających szpitali, a pacjenci mają się tu czuć najważniejsi. Ma to być, w zamyśle sióstr, żywy pomnik poświęcony Słudze Bożemu Janowi Pawłowi II.
28 lutego 2006 r. dolnośląski urząd marszałkowski pozytywnie zaopiniował złożony przez Siostry Boromeuszki wniosek o pomoc w sfinansowaniu przygotowanych projektów. Propozycja ta została uznana za "sensowną i potrzebną województwu dolnośląskiemu". Przyznano zgromadzeniu ponad 600 tys. zł na opracowanie projektu architektonicznego. Tego samego dnia prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz także obiecał wsparcie finansowe dla szpitala. Siostry miały też wystąpić o dotację z funduszy unijnych.
Złożyły więc wniosek o dotację w ramach Zintegrowanego Programu Rozwoju Regionalnego na lata 2007-2013, dzięki czemu mogłyby również w następnych latach występować o finansowanie kolejnych etapów prac remontowych w budynku powstającej szkoły i szpitala ze środków budżetowych i unijnych.
Ale zakonnice nie tylko starały się o dotacje unijne i budżetowe. Chcąc zainteresować swoim ciekawym projektem jak najszersze grono mieszkańców Wrocławia i Dolnego Śląska, propagowały tę ideę we wspólnotach parafialnych. Wielu mieszkańców okazało im życzliwość i konkretną pomoc finansową. Niestety, nawet najhojniejsze ofiary zebrane do puszek pod kościołami, jeden procent podatku dochodowego czy też sądowe nawiązki nie pozwoliły im zebrać potrzebnej kwoty.
Z kolei unijne konkursy zostały tak obwarowane różnymi przepisami, że siostry nie miały żadnych szans na otrzymanie środków przeznaczonych zarówno na edukację, jak i na zdrowie. Okazało się bowiem, że Regionalny Program Operacyjny dla Dolnego Śląska tak skonstruowano, że przy rozdziale dotacji unijnych mogą być brane pod uwagę tylko szpitale już istniejące. Odpowiedzialny za dolnośląską służbę zdrowia wicemarszałek województwa Piotr Borys nie potrafił uzasadnić w rozmowie z nami przyjęcia takiego zapisu. Powiedział, że brano pod uwagę przede wszystkim szpitalne oddziały ratownictwa medycznego, bez których - jego zdaniem - nie jesteśmy w stanie skutecznie ratować życia ludzi. - I w tym kontekście, przy zaledwie 120 mln zł dotacji, dofinansowanie dopiero powstających szpitali, oddziałów musiało zostać odłożone na dalszy plan - argumentował Piotr Borys.
Ostatnio okazało się, że Siostry Boromeuszki nie mogą skorzystać z jeszcze innego unijnego programu - chodzi o środki przeznaczone na rewitalizację tej części Wrocławia, na terenie której znajduje się budynek przy ul. Rydygiera. Te fundusze będą dostępne tylko dla wspólnot mieszkaniowych. Przekazane nam przez biuro prasowe urzędu miejskiego uzasadnienie jest krótkie. Sebastian Wolszczak z Zespołu ds. Zarządzania Projektami napisał w nim m.in., że "wszystkie zgłoszone projekty zostały poddane weryfikacji pod kątem zgodności z przepisami regulującymi kwestie otrzymania dotacji w szczególności z Regionalnego Programu Operacyjnego, a także z tzw. 'Diagnozą Obszaru Wsparcia' opracowaną w Urzędzie Miejskim. Celem sporządzenia listy przedsięwzięć przeprowadzono szerokie konsultacje społeczne, w ramach których każdy podmiot będący potencjalnym beneficjentem mógł zgłosić swój wniosek. Projekty Sióstr Boromeuszek zostały zgłoszone właśnie w ramach tych konsultacji. Po dokonaniu niezbędnych analiz okazało się jednak, że projekty Sióstr Boromeuszek nie mogą być wpisane na listę projektów ubiegających się o unijne dotacje, ponieważ nie są one zgodne z opracowaną Diagnozą Obszaru Wsparcia i zawartymi tam kryteriami wyboru projektów". Wolszczak przyznał, że nie tylko wspólnoty mieszkaniowe mogły się znaleźć na liście projektów ubiegających się o dofinansowanie w ramach RPO, czego przykładem jest np. zgłoszony przez komendę wojewódzką policji wniosek pt. "Podniesienie standardu i dostępności budynku Komisariatu Policji Wrocław - Ołbin jako element poprawy stanu bezpieczeństwa w obszarze rewitalizacji Wrocławia".
Sebastian Wolszczak nie omieszkał przy tym dodać, że "Urząd Miejski Wrocławia uważa projekty Sióstr Boromeuszek za bardzo cenne i potrzebne". "I głęboko wierzę - wskazał - że uzyskają one dofinansowanie z innych projektów i programów unijnych". Z jakich - o tym cisza.
Siostra Ewa Jędrzejak CSB potwierdza, że zadaniem urzędu miejskiego było tylko wytypowanie obiektów i stworzenie listy. Projekty z listy przy spełnieniu wymaganych formalności mają w praktyce zagwarantowany dostęp do środków. Ale niewytypowanie i niewciągnięcie na listę zamyka dostęp do tych pieniędzy dzielonych przez Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego. - Trzeba też zauważyć, że lista ta zawiera głównie projekty miasta lub takie, które zgłoszone zostały przez wspólnoty mieszkaniowe, ale ich szanse wydają się niewielkie przede wszystkim ze względu na niezaawansowanie stopnia przygotowań - mówi s. Jędrzejak. - Czy szerokie konsultacje społeczne polegały tylko na możliwościach przyszłych wnioskodawców? Jak to się stało, że na tej liście znalazły się projekty z małą szansą ich zrealizowania? Dlaczego nie ma tam tych, które są już zaawansowane i mają duże szanse na wykorzystanie środków? - pyta. I przyznaje, że nie może zrozumieć, dlaczego zgromadzenie nie może składać wniosku do programu "Rewitalizacja", bo zdaniem urzędników, lepiej pasuje on do priorytetu "Zdrowie". Ale do tego programu też zablokowano siostrom dostęp.
O zdanie na temat inicjatywy utworzenia we Wrocławiu przez Siostry Boromeuszki szkoły oraz szpitala ginekologiczno-położniczego zapytaliśmy wojewódzkiego konsultanta w tej dziedzinie medycyny prof. dr. hab. Mariusza Zimmera. Stwierdził zdecydowanie, że każda inicjatywa mająca na celu poprawę opieki okołoporodowej na Dolnym Śląsku jest jak najbardziej pożądana. Jednak - jak przyznał - o pomyśle Sióstr Boromeuszek dowiedział się dopiero od "Naszego Dziennika". - Nie dotarła do mnie żadna oficjalna pisemna informacja w tej sprawie - zastrzega się prof. Zimmer.
- Rzeczywiście, nie występowałyśmy do pana profesora Zimmera z tą propozycją w formie pisemnej, ale byłyśmy u pana profesora trzy lata temu w tej sprawie i zaproponowałyśmy współpracę. Spotkało się to jednak z odmową z jego strony - replikuje s. Ewa Jędrzejak.
Pomysł Sióstr Boromeuszek zdecydowanie popiera prof. dr hab. Wojciech Witkiewicz, dyrektor największej dolnośląskiej placówki medycznej - Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego we Wrocławiu. Jest on przekonany, że utworzenie szkoły i małego szpitala ginekologiczno-położniczego nie będzie konkurencją dla innych takich placówek, ale na pewno przyczyni się do podniesienia jakości usług związanych z rodzeniem dzieci we Wrocławiu. - Chciałbym bardzo, aby ujawniająca się teraz tendencja zwiększającej się liczby porodów utrzymywała się jak najdłużej. A to z kolei w dużej mierze zależy od warunków, w jakich kobiety będą we Wrocławiu rodzić dzieci i w jakich warunkach będzie przebiegało szkolenie personelu położniczego - podkreśla prof. Witkiewicz.
- Na pewno nie skapitulujemy. Przecież to żadna łaska, by kobiety we Wrocławiu rodziły dzieci godnie i po ludzku. Pan Bóg i dobrzy ludzie pomogą i w stolicy Dolnego Śląska powstanie "wrocławski żywy pomnik Jana Pawła II" - zapewnia s. dyrektor Ewa Jędrzejak.
Marek Zygmunt, Wrocław
"Nasz Dziennik" 2009-04-29

Autor: wa